Wstępniak do X numeru „LIBERTÉ!” „Inteligent na rozdrożu”
Obecne elity wyglądają na zmęczone sobą. Wciąż toczą te same, do bólu przewidywalne spory. Lekturę artykułów w gazetach można najczęściej ograniczyć tylko do nazwisk autorów. Pokolenie, które rozdaje karty w polityce, mediach czy biznesie osiągnęło już swój historyczny sukces, jego przedstawiciele byli architektami transformacji, potem wejścia do NATO i Unii Europejskiej.
Czas na zasłużoną emeryturę? Kiedy patrzy się na potencjalnych następców pokolenia KOR-u i Solidarności widać, że byłaby ona zdecydowanie przedwczesna. Dzisiejsi czterdziestolatkowie, złote dzieci transformacji, to dziś w większości albo skoncentrowani na sobie i swoich firmach ludzie sukcesu, albo straumatyzowani „Gazetą Wyborczą” prawicowcy, albo sformatowani partyjni aparatczycy, ludzie bez właściwości.
Trzydziestolatkowie to właśnie z nimi muszą rywalizować. Tamci mają pozycję, my potencjał i trochę czasu w zapasie. Im w przeważającej mierze chodzi – po prostu – o utrzymanie swoich zdobyczy, dotrwanie w wygodnym dla siebie układzie, my chcemy zmienić otaczający nasz świat. Trudno im się dziwić, że w pełni sił twórczych i u szczytu karier nie chcą ustąpić pola. Powinniśmy się raczej dziwić samym sobie, że nie podjęliśmy wysiłku wysadzenia ich z siodła. Dlatego wszelkie apele o to, by zrobić więcej miejsca młodym, mnie śmieszą. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy skazani na samych siebie.
Pokolenie 1956 czy 1968 mogłoby oczywiście zrzec się odpowiedzialności za swoich następców, ale nie jest to postawa, do jakiej polska inteligencja z formacji Leszka Kołakowskiego, Jana Józefa Lipskiego, Bronisława Geremka, Jacka Kuronia czy Kisiela nas przyzwyczaiła. Dopóki autorzy polskiej transformacji są na scenie i to obsadzeni w rolach bynajmniej nie epizodycznych, zobowiązanie – które wzięli na siebie, kiedy rozpoczynali – do nierównej walki o wolność i godność, trwa. I nie skończy się ono wraz z emeryturą, o ile w ogóle możemy mówić o emeryturze od odpowiedzialności za Polskę. Jednym z niewątpliwych atutów wymienionych osobowości był fakt, że oni swoich następców wychowali, choć często się z nimi spierali, i to nie o sprawy drugorzędne, ale o imponderabilia.
Tytuł jubileuszowego – a z tej okazji podwójnego – numeru „LIBERTÉ!” nawiązuje do tytułu ostatniego tomu (1864–1918) monumentalnej pracy „Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918” (czyli „Inteligencja na rozdrożach”). Tamto pokolenie stworzyło II RP, pokolenie 1956 i 1968 stworzyło tę Polskę, jaką znamy dziś a może raczej wyobrażenie o niej. Jeśli nie chcemy, by nastąpiło ostre zerwanie ciągłości pewnej myśli, poczucia odpowiedzialności, misji inteligencji, którą możemy prześledzić właściwie od początków wieku dziewiętnastego, to naszym obowiązkiem, obowiązkiem dzieci stanu wojennego jest zrozumienie tego świata, przede wszystkim świata idei, ludzi o półtora, dwa pokolenia od nas starszych. Żeby się buntować, trzeba najpierw wiedzieć przeciwko czemu i przeciwko komu.
Inteligencki etos w Polsce odgrywa rolę tak ważną, że musi i powinien przetrwać. Nawet bez inteligencji.
Zapraszam serdecznie do lektury,
Leszek Jażdżewski, redaktor naczelny „LIBERTÉ!”