Po co nam państwo?
A.: żebyśmy nie mieli Dzikiego Zachodu. Wszędzie 😛
Z.: na Dzikim Zachodzie przynajmniej były spore wzrosty PKB i małe podatki
A.: i ryzyko kulki/bójki/rozboju/gwałtu, napadu etc. Co mi po wzroście, jeśli nie czuję się bezpiecznie, a im większy mam wzrost tym większa szansa, że go stracę wraz z głową? Ten facebookowy dialog jest dość reprezentatywny dla sporu zwolenników i przeciwników państwa jako takiego.
Państwo potrzebne jest po to, żeby istniała struktura dzięki której możemy być ludźmi. Kultura zamiast żywiołowej natury. Państwo stoi między nami a barbarzyństwem. Państwo to kij zastępujący sumienie. Państwo znosi przemoc jaka nieuchronnie musi panować tam gdzie nie ma skutecznego sposobu egzekwowania reguł (czyli „Dziki Zachód”, którego obawia się A.), po to, żeby stosować ją w sposób zinstytucjonalizowany. Państwo okazało się niezastąpione jako sposób rozstrzygania kto w danej społeczności sprawuje władzę. Czyli państwo jest jednocześnie formą i treścią polityki.
W Polsce z państwa w zasadzie niezadowoleni są wszyscy, od lewa do prawa. Powszechne są wezwania do wzmocnienia państwa, szarpnięcia cuglami, reform – retoryka bywa różna, cel jest podobny – stworzenie wreszcie silnego państwa. Zwolennicy opcji cytowanego na wstępie Z., jak pokazują wyniki Janusza Korwina – Mikke, choć są widoczni, nie należą, mówiąc delikatnie, do większości (może dlatego są również przeciwnikami demokracji).
Silne państwo niesie w sobie wiele zalet – szybko tworzy niezbędną infrastrukturę, sprawnie zarządza administracją i państwowymi usługami, jego sprawiedliwość jest nieuchronna i przychodzi bez zbędnej zwłoki. Silne państwo poskramia wpływy i apetyty grup interesów. Silne państwo nie kompromituje się wprowadzaniem ustaw, których nie da się wykonać (pozdrowienia dla lekarzy i farmaceutów). Silne państwo niszczy w zarodku korupcję, nie zezwala na samowolę swoich urzędników czy funkcjonariuszy. Silne państwo nie składa obietnic bez pokrycia, nie głosi mocarstwowej retoryki, żeby w ciągu dwóch tygodni rozpaść się jak domek z kart albo sanacyjna II RP w 1939 roku. Silne państwo dba o tych naprawdę wykluczonych, którzy nie potrafią zadbać o siebie, pomaga tym, którzy przejściowo znajdą się w kłopotach, ale nie utrzymuje darmozjadów. Silne państwo ogranicza szarą strefę, zwiększa legalne zatrudnienie i wpływy z podatków. Silne państwo wreszcie traktuje wszystkich swoich obywateli tak samo, nie ulega szantażom grup religijnych czy ideologicznych, dzięki czemu możliwa jest w nim tolerancja i różnorodność.
Silne państwo niesie w sobie zagrożenia proporcjonalne do swojej efektywności. To silne państwo jest odpowiedzialne za Holocaust i Gułag, bez sprawnie zorganizowanej machiny państwowej totalitarne okrucieństwa XX wieku byłyby niemożliwe. Dobrze zorganizowana biurokracja może skutecznie rozwiązywać problemy obywateli, może też równie sprawnie posyłać ich do obozu koncentracyjnego, starannie przy tym klasyfikując ich do odpowiednich kategorii w zależności od „zagrożenia” jakie ze sobą niosą. Silne państwo z silnym aparatem przymusu w niewłaściwych rękach oznacza, że o 6.00 rano to nie pukanie mleczarza zerwie nas na nogi. Silne państwo zapewnia bezpieczeństwo – przytulna cela z wiktem i opierunkiem jest miejscem bardzo bezpiecznym. Podejrzani mogą być bezterminowo przetrzymywani w areszcie – silne państwo nie może sobie pozwolić, żeby potencjalni przestępcy zakłócali spokój współobywateli.
Silne państwo może być bardzo groźne. Dysponowanie siłą rodzi w sobie pokusę jej użycia. Trochę władzy rodzi apetyt na więcej. Uprawnienia można poszerzyć, obszar kontroli rozbudować. Hierarchia władzy, bezosobowej, o często nieprzejrzystej strukturze rozmywa odpowiedzialność. „Ja tylko wykonuję polecenia” – to mantra urzędników w każdym systemie, z każdego okresu historycznego spod każdej szerokości geograficznej.
Silne państwo jest zagrożeniem przez dysproporcję. Sam fakt posiadania siły i świadomość tego faktu przez otoczenie wpływa na decyzje, reakcje i zachowania, tak jak czyni to obecność dużego, umięśnionego osiłka zamkniętego w jednym niewielkim pomieszczeniu z grupą innych, słabszych ludzi. Z silnym lepiej nie zadzierać. Groźba przemocy paraliżuje, zmusza do posłuszeństwa. Niepokorni będą przykładnie ukarani. Użycie siły od jej nadużycia dzieli cienka linia, którą łatwo przekroczyć. To w gruncie rzeczy kwestia interpretacji. Arbitralność decyzji nie sprzyja samoograniczeniu. Zależność od silnego sprzyja podporządkowaniu.
Obecnie daleko nam do wszechmocy państwa. Globalny rynek, komunikacja, międzynarodowe powiązania i instytucje – to wszystko możliwości państwa bardzo ogranicza. Każda władza państwowa stwarza nam swego rodzaju iluzję kontroli. Gdyby politycy uczciwie przedstawiali niewielkie możliwości decydowania o losie krajów powierzonych ich pieczy, nie ukrywali skali niepewności, liczby niewiadomych i własnej bezsilności wówczas życie w płynnej nowoczesności dla większości ludzi stałoby się nieznośne, obarczone nieustannym egzystencjalnym lękiem. Dlatego przynajmniej w świecie liberalnych demokracji silne państwo nie wydaje się specjalnym zagrożeniem. W Europie, w krajach zdeprawowanych przez autorytarne socjalistyczne dyktatury państwo wymaga wręcz wzmocnienia, a w każdym razie radykalnej przebudowy, ponieważ z nalazło się ono daleko w tyle przemianami społeczno-gospodarczymi.
Liberałowie, którzy od państwa starali się trzymać jak najdalej nie są tu bez winy. Państwa są realnymi bytami politycznymi, to z nimi najbardziej identyfikują się ludzie, to państwo a nie rynek (ten radzi sobie sam, o ile właściwie uregulowany) powinno być głównym tematem zainteresowań liberałów i generalnie polityków w dzisiejszych czasach.
Nie możemy jednak zapominać o tym, że silne państwo, które marzy się nam wszystkim, którym przyszło mierzyć się z urzędniczymi absurdami, przechodzić na drugą stronę ulicy, żeby uniknąć grupy pijanych chuliganów, czy telepać się po wybojach polskich głównych arterii komunikacyjnych potrzebuje równie silnego partnera, czy raczej zwierzchnika i kontrolera dzięki któremu będzie w wystarczającym stopniu ograniczone, żeby nie stwarzać niebezpieczeństwa nadużycia posiadanej przez siebie siły.
Niezbędnym elementem w tym tandemie jest silny obywatel – niezależny ekonomicznie, świadomy politycznie, aktywny społecznie. Rozglądam się wokół, szukam go wzrokiem i widzę rozpaczliwą pustkę.
Tekst napisany dla Instytutu Obywatelskiego, na którego stronie ukazał się w nieznacznie zmienionej wersji. Dziękuję AKTe i ZEDowi za ciekawą wymianę zdań przytoczoną na wstępie:).