Rządzące nami pokolenie 50+ nie zrozumiało, że próba ograniczenia swobody korzystania z Internetu, który dla kilku milionów młodych jest równie rzeczywisty co świat za oknem (czasem nawet bardziej) zamieni Polskę w gniazdo wściekłych os.
Jednym z mitów jaki obaliły masowe protesty internautów przeciw ACTA jest nadzwyczajna zdolność aktualnego rządu do wyczuwania nastrojów społeczeństwa i do skutecznego komunikowania się z nim. Od pierwszych godzin kiedy ACTA stały się tematem nr 1 w polskich mediach rząd notował wpadkę za wpadką. Boni mieszał się w zeznaniach co do konsultacji, koniec końców stwierdził, że trwają one od 2008 roku i że sprawę konsultacji się w Polsce demonizuje. Rzeczywiście konsultacje były, przeprowadzone przez MKiDN. Zaproszono do nich wyłącznie organizacje, które korzystają na ACTA, m.in.: Fundacja Ochrony Twórczości Audiowizualnej, Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych, Stowarzyszenie Autorów ZAiKS itp.. Równie dobrze można w ramach konsultowania problemu „Czy kurnik w nocy powinien być otwarty?” zaprosić Złego Wilka, Liska Chytruska, Węża Kaa, Pana Borsuka. Zna Pan tę bajkę, Panie Ministrze Zdrojewski?
Paweł Graś błyskotliwie stwierdził, że strony rządowe wieszają się z powodu zbyt dużego zainteresowania, tylko po to, żeby następnego dnia ze strony www.premier.gov.pl przywitała wszystkich wystylizowana na Jaruzelskiego „Pani Basia”. Jeśli prawdą jest, że hasło i login brzmiały admin1 oraz admin to właściwie trzeba być wdzięcznym hakerom, że zwrócili na to uwagę, kompromitacja mogła być większa.
Do niedawna polski rząd chwalił się przeforsowaniem ACTA nazywając je na portalu Polska Innowacyjna www.pi.gov.pl „sukcesem polskiej prezydencji”. „Polska prezydencja może pochwalić się kolejnym sukcesem. Jak poinformowało Ministerstwo Gospodarki, Rada UE podjęła decyzję o podpisaniu umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrobionymi. Resort podkreślił, że był to jeden z jego priorytetów obranych na okres polskiego przewodnictwa w Radzie Unii”. Po nagłośnieniu sprawy ACTA – w tym samym tekście – stały się zaledwie jedną z decyzji podjętych przez Radę UE podczas polskiej prezydencji.
Donald Tusk bronił decyzji o podpisaniu ACTA w Tokio zgodnie z zapowiedzią w czwartek 26 stycznia odwołując się do tego, że Polska znajduje się w klubie państw demokratycznych, których z całą pewnością nie można podejrzewać o jakikolwiek zamach na wolność (kłaniają się demokratyczne tradycje Korei Południowej oraz meksykańskie państwo prawa), nie wspominając już o tym jak rząd USA pod wpływem zdecydowanych protestów cichcem zaczyna wycofywać się z pakietu SOPA, które w jeszcze większym stopniu mogą ograniczyć prywatność internautów. Nota bene wyłączenie m.in. Wikipedii z całą pewnością przyczyniło się do podgrzania atmosfery w Polsce i tak intensywnych protestów przeciw ACTA. Tusk stwierdził co następuje: „intencją polskiego rządu i poprzedniego rządu pod moim kierownictwem nie jest w najmniejszym stopniu ograniczanie wolności w internecie. Podzielam bezwzględnie taki wolnościowy entuzjazm tych wszystkich, którzy cenią sobie internet m.in. dlatego, że jest obszarem wolności”.
Czyżby zapomniał, że tylko zdecydowane protesty internautów spowodowały, że rząd częściowo wycofał się z regulacji przyjętej w ekspresowym tempie ustawy o walce z hazardem? Na pewno zapomniał o złożonej internautom obietnicy, że każde nowe prawo ich dotyczące będzie z nimi konsultowane. Przypomina o tym m.in. Vagla „Oczywiście pamiętam, jak na spotkaniu z internautami Pan Premier mówił, że decyzje w sprawie ACTA nie zostaną podjęte bez gruntownego wyjaśnienia (opinii publicznej) wszystkich wątpliwości sygnalizowanych w trakcie prac nad tym, tajnym przez długo, porozumieniem.” Że traktowanie internautów „z buta” i jednostronne narzucanie im reguł gry może się dla rządu źle skończyć przewidywał jeszcze w grudniu Wacław Iszkowski „jeżeli to młodsze pokolenie zrobi kiedyś e-demonstrację to każda demonstracja na zewnątrz tego budynku (w KPRM) to będzie przy tym Pikuś. Pan Pikuś”.
Indolencja PO zadziwia, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jak wcześniej radzili sobie sprawnie wygaszaniem konfliktów i odwracaniem od nich uwagi. Nawet przy akcji przeciw OFE media do tego stopnia nie przekazywały krytycznych pod adresem rządu komentarzy. Oczywiście z czasem, po podpisaniu dokumentu kiedy okaże się, że protesty są bezowocne ich intensywność spadnie. Chyba zdecydowało z jednej strony poczucie, że po wygranych wyborach wszystko wolno, a z drugiej strony totalny brak zrozumienia rządzącego nami pokolenia 50+ dla pokolenia ludzi dla których Internet jest równie rzeczywisty co świat za oknem albo i bardziej. Polska jest w czołówce światowej jeśli chodzi o wymianę plików (pierwsza piątka zdaje się, muszę znaleźć te dane, ale spóźniam się na demonstrację Można się było domyślać, że zamach na to co kilka milionów Polaków odbiera jako coś zupełnie naturalnego (jak Telexpress i telenowela w TV dla starszego pokolenia po pracy) skończy się dla rządu fatalnie (niechby tak zlikwidowali M jak Miłość…) Ale tego nie byli w stanie pojąć.
Mobilizacja internautów przeciwko ACTA nie zakończy się założeniem partii – protestujących nie łączy wiele więcej niż sprzeciw wobec tej umowy. Ma w sobie jednak wielki niewykorzystany potencjał polityczny. Aż dziw bierze, że partie opozycyjne tak słabo sobie radzą z zagospodarowaniem tej fali oburzenia na rząd Tuska – ale ci ludzie też są dokładnie z tego samego pokolenia i są równie obcy w tym świecie. Jednego ten rząd może być pewien – internauci mu tego nie zapomną. W sieci nic nie ginie, Panie Premierze.